piątek, 7 maja 2010

Powyborcza refleksja

Wygrał kandydat na którego głosowałam. Powinnam zatem czuć się zadowolona i pełna pozytywnego entuzjazmu. Nic z tego. Zamiast się cieszyć, rozmyślam o "tym" kraju, jak go nieprzyjemnie nazywają niektórzy Polacy. Czuję nieprzyjemnie zabarwioną ulgę i niepokój.


Ulgę, bo gdyby wygrał drugi kandydat, niepokoiłabym się jeszcze bardziej. Niepokój - bo poza NIE byciem kandydatem z przeciwnej strony, kandydat ze strony teoretycznie "mojej" nie ma nic głębszego do przekazania. Kolejny raz stanęłam zatem do wyborów z nastawieniem, że nie głosuję na wizje Polski, która mnie przekonała, a jedynie przeciwko wizji Polski, która mnie przeraża. Nie głosuję za człowiekiem, którego uważam za lidera, a jedynie przeciwko człowiekowi, któremu kompletnie nie potrafię zaufać. Nie głosuję za polityką, która mnie skłoniła do refleksji, a jedynie przeciwko polityce, która kłóci się z moimi podstawowymi przekonaniami.

Jednym słowem - wolałam zagłosować na kandydata, z którym nie koniecznie się zgadzam, ale z którym mam jakieś pole do dyskusji, a przeciwko kandydatowi, który każde dociekliwe pytanie traktuje jak przejaw wrogości. Niestety, w taki właśnie sposób widzę polską politykę. Ta smutna konkluzja skłoniła mnie do zadania kolejnego pytania: Co ja właściwie myślę o Polsce?


"Polska jako taka mi nie przeszkadza - napisał kolega, który na stałe rezyduje w Australii. - Ja tylko nie znajduję tam miejsca na swoje poglądy". Jakie pogląd? - pytam. Zapada cisza. Po dłuższej chwili milczenia pada odpowiedź: "Wiesz, w sumie to żadne. Po prostu źle się czuję w kraju, w którym muszę udowadniać, że mam prawo myśleć po swojemu".

Takie poglądy mają ludzie, którzy w Polsce nie mieszkają. Kręcą, lawirują, rzucają slogany i twierdzą, że sytuacja w kraju im nie odpowiada. Oto co widzą na co dzień w mediach: medialny szum, wojna na słuszne racje, krytyka wypowiedzi, zamiast krytyki działań, obyczajowe przepychanki, deklaracje pro i antyklerykalne, powodzie i patriotyczne przemowy. Czas koncentracji odbiorcy informacji - do 15 sekund. "Kto jest nowym prezesem NBP?" pytam kolegi. Milczy skrępowany. Takie informacje z punktu widzenia emigranta istotne nie są. Nie są one także istotne z punktu widzenia mieszkańca kraju również.

Z punktu widzenia mieszkańca kraju istotne jest kto wygrał, a nie co z tego wyniknie...

Brak komentarzy: