środa, 18 marca 2009


Wczoraj, po długich i bolesnych (korki) perypetiach dotarłam na koncert zespołu STOMP w Sali Kongresowej w Warszawie. Pierwsze trzy minuty moją głowę zaprzątała jedna myśl: skąd wezmę pieniądze na spłacenie pożyczki na bilet. Ale potem energiczne tupanie obcasem w posadzkę, stukanie palcami w poręcz i mimowolne ruszanie ramionami przejęło kontrolę nad moim ciałem. W tym momencie zrozumiałam, że miałam rację – muzyka jest i powinna być tylko i wyłącznie zabawą, która zaprząta mnie od stóp do głów. Jeśli muzyk nie przekona mnie grając na łyżce, to nawet stradivarius nie pomoże. STOMP zagrali nawet na zlewach, kubkach od kawy i plastikowych rurkach. I jedyna myśl jaka towarzyszyła mi w trakcie koncertu, to przekonanie, że chcę tańczyć… STOMP jest pomysłem pasjonatów muzyki ulicznej. Luke Cresswell i Steve McNicholas, dwóch miłośników rytmu postanowiło stworzyć widowisko niecodzienne, łączące muzykę z tańcem. Ich wcześniejsza kariera to uliczne performance, podkłady do reklamówek, kompozycje do filmów. Zrezygnowali z orkiestry, instrumentów, pragnąc pokazać, że człowiek tworzy muzykę przede wszystkim… sobą. Swoją pasję zamienili w kilka cennych filmów - nominowanych do Oskara, nagrodzonych nagrodą Emmy i pokazywanych w Cannes. Ich trójwymiarowy film „Pulse: A Stomp Odyssey” z pewnością zachwyci niejedno oko i ucho. Sprawi, że kilka kinowych foteli wypadnie z zawiasów, kiedy widownia podąży za rytmem.

Zaraz, zaraz. Ale dlaczego się tak ekscytuję? Odpowiedź jest prosta: mamy wiosnę, która w Polsce charakteryzuje się śniegiem zmiksowanym z deszczem, wiatrem i rzadkimi, acz irytującymi przez ową rzadkość momentami słońca. Ludzie są poirytowani, zmęczeni i marzą o przyszłych urlopach. Ich duszy nie potrafi ukoić komercyjna muzyka, która przemocą wdziera się do głowy zasadza w bezbronnej pamięci ludzkiej irytujące, głupawe refreny typu „u la la la”. Potrzeba nam ruchu, tańca, radości. A STOMP to nie tylko dwie godziny zastanawiania się, jakim cudem przerzucane z ręki do ręki, od muzyka do muzyka instrumenty mogą jeszcze grać tak doskonale zsynchronizowane rytmy. Nie tylko następujące w cyklach co trzy minuty porcje zdumienia (Jak można grać na kubku od kawy? Czemu mój kubeł na śmieci nie brzmi tak fantastycznie?). Nie tylko ekologiczne przeświadczenie, że zamiast wyrzucać kartony, torebki, puszki i butelki, powinniśmy założyć orkiestrę. Nie na darmo założyciele zespołu współpracowali przy tworzeniu filmów z Jasiem Fasolą. Śmiech był doskonałym uzupełnieniem ich muzyki.

Śmiech nie tylko publiczności, ale i samych artystów, którzy na nas – na bezbronnych widzach – zagrali swój ostatni bisowy utwór. Sprytny zabieg, który wciągnął roześmianą widownię w świat muzyki i obudził nas z zimowego snu. Po dziesięciu minutach klaskania pod dyktandem rozbawionego zespołu STOMP tak bolały mnie ręce, że z jeszcze większym podziwem myślałam o jednym z solistów, który około 8 minut grał… na samym sobie. Dźwięki, które wydobywali z kuchennych zlewów, rur kanalizacyjnych, butelek po wodzie mineralnej swobodnie mogłyby wydobywać się z drogich instrumentów. Odkrycie tych dźwięków musiało być dla twórców STOMP nie lada zaskoczeniem. Dzielenie się nimi – jest ewidentnie doskonałą zabawą. Radość wykonawców przewyższała chyba nawet radość widzów w Sali Kongresowej w Warszawie. Czysta muzyka dla samego grania.

Jakaż to miła odmiana od męczących się na scenie artystów, którzy pragną muzyką wyrażać siebie. A ja po wczorajszym koncercie od rana uderzam długopisem w biurko, nasłuchując własnej muzyki. Mijają godziny, a wciąż uśmiecham się na wspomnienie tancerzy-perkusistów ze STOMP. Nie pamiętam żadnego fragmentu ich muzyki, nie potrafię zanucić refrenów, nie mam zresztą słów, które mogłabym zapamiętać. Ale STOMP niezmiennie kojarzy mi się z radością, tańcem i nadchodzącym latem. Jeśli nie o to chodzi w muzyce, to już sama nie wiem…

3 komentarze:

Armand pisze...

Zazdroszczę, że widziałaś ich na żywo! Mnie już przy oglądaniu DVD ciężko usiedzieć spokojnie, nie wyobrażam sobie co musiało się dziac w Kongresowej :) Pozdrawiam!

Diable pisze...

Swinko czemu nie powiedzialas, ze sie wybierasz?

Azja pisze...

Bo nie wiedziałam. W niedzielę została podstępnie nakłoniona do pożyczenia pieniędzy na bilet i we wtorek już byłam na koncercie :)